Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

chociaż wolałbym był na ustnem podziękowaniu poprzestać.
Chciałem, właśnie powiedzieć, że i bez upominku zawsze o niej pamiętać będę, lecz nie dała mi przyjść do słowa.
— A teraz — rzekła — panie, jeszcze jedna prośba. Lekcye moje rzecz naturalna, ustają, ale, widzi pan, moi rodzice tak pana polubii, tak pana bardzo szanują, mój kochany ojczulek tak ceni pańskie towarzystwo, że smutno i przykroby mu było, gdybyś odjechał. Zostań pan w Woli.
Poruszyłem się na krześle.
— Rozumiem ja pańskie skrupuły — rzekła — aleć można na to poradzić. Tu się znajdzie dla pana zajęcie. Zostań pan, zrób to dla mego ojca, dla mnie.
— Widzi pani...
— Namyśleć się pan chcesz? Dobrze, przecież chyba nie odjedziesz pan dziś, ani jutro, bo nie puszczą pana, zatrzymają, popro-