Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/158

Ta strona została uwierzytelniona.

kiem u klapy, przez jakąś w różowych obłoczkach fruwającą druchnę przypiętym, poszedłem na chór, po wąskich, ciemnych schodkach.
Dziad świecił mi, w obawie, żebym także ręki nie zwichnął.
— O Wandziu! — myślałem sobie o morderczyni moja, panno Wando! Służyłem twemu ojcu za... czwartego, za dziada do kart, niechże jeszcze i tobie za organistę do ślubu posłużę.
Idź, graj, wiekuisty zastępco!...
Przypomniałem sobie, siedząc już na chórze, moją młodość, organiścinę srogą, organistę łagodnego i ksiądz Eustachy na myśl mi przyszedł...
Dziad oba miechy nadusił, położyłem palce na klawiszach, stopy oparłem na pedałach i widziałem z góry, jak przed wielkim ołtarzem, wśród blasku świec jarzących, masy choinek zielonych, na wzorzystym dywanie, państwo