Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/160

Ta strona została uwierzytelniona.

— A niechże pana nie znam! — zawołał — a to grasz. Gdzie!? Nasz dławiduda powinien u ciebie w piecach palić. Ktoby się spodziewał, że taki mizerny człowieczyna, jak profesor, może głosu wielkiego dobyć i że gra jak drut. Wielką przysługę zrobiłeś sędziostwu, a najbardziej sędzinie, bo ślub z przeszkodami dobrego nic nie wróży.
— Przesądy!
— I ja powiadam, że przesądy; ale swoją drogą, sam znałem takiego, co idąc do ślubu, potknął się w kościele — i co profesor powiesz? We dwadzieścia dwa lata potem, nie w tym samym dniu wprawdzie, ale o tej samej godzinie punktualnie, umarł, panie, jak drut — na zapalenie wątroby! Przesąd, juści przesąd, ale człowieka dyabli wzięli. Nie ulega kwestyi, że coś jest takiego w powietrzu. Poczekajmy trochę na proboszcza, właśnie trzymam dla was powóz.