Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/161

Ta strona została uwierzytelniona.

Ksiądz nadszedł, pojechaliśmy.
Rozpytywał się, zkąd na organach grać umiem, opowiedziałem mu w krótkości.
Pokazało się że on księdza Eustachego doskonale znał, że przez trzy lata, tylko co z seminaryum wyszedłszy, przy nim wikarym był.
Bardzo go dobrze pamiętał i mile wspominał, bo też, co prawda, mało takich ludzi zacnych, takich wielkiego serca, jak był ksiądz Eustachy.
Weszliśmy do dworu, a tam się już roiło od gości. Pełno było panów we frakach, matron w jedwabiach, panien w powiewnych sukienkach. Gwarzyło to, rozmawiało, śmiało się, bo komuż nie wesoło na weselu?
I ja może byłbym cieszył się razem z nimi, ale boleśnie wiercił mi w sercu ten... czwarty.
Otworzono na oścież drzwi do jadalni, gdzie był ogromny stół zastawiony.