Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/168

Ta strona została uwierzytelniona.

Lekcyi już dawać nie chciał, od zastępstw się wymawiał, chyba, gdy go bardzo proszono, ustępował — i poprawiał ćwiczenia uczniowskie za tych, co czasu nie mieli, albo nie chcieli mieć; opracowywał gramatykę łacińską, która wyjść miała z druku, jako samodzielna praca doświadczonego pedagoga pana Iksa; pomagał komuś przy układaniu praktycznego słownika greckiego, ale czynił to bez wynagrodzenia i jedynie na usilne prośby.
Zapłaty żadnej nie chciał — pieniędzy nie potrzebował. To, co zarobił na wsi miał i czerpał z tego funduszu, jakby przeczuwając, że mu na krótkie życie wystarczy.
— Mnie tu między wami niedługo już — mówił nieraz do mnie — dni moje policzone.
— Cóż to, panie Melchiorze, chory jesteś? dolega ci co?
— Nie chorym ja, nic mnie nie boli i nie dolega, a przecież czuję,