Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/25

Ta strona została uwierzytelniona.

nazywał mnie zawsze smykiem, skurczypałką, strachem na wróble, żbikiem, a kiedy był w wyjątkowo złym humorze — obwiesiem.
Było mi to nieco przykro, ale zczasem przyzwyczaiłem się tak dalece, że jak tylko zawołał „smyku!“, przybiegałem natychmiast z pytaniem: co rozkaże?
Otóż jednego dnia zawołał mnie ksiądz kanonik do siebie i rzekł surowo:
— Dość już zbijasz bąki, skurczypałko! Trzeba się uczyć. „Disce puer, ego te faciam mości panie.“ Wiesz, kto to powiedział?
— Wiem.
— A zkąd?
— Uczyłem się.
— No, no! To dobrze. Otóż szkoda cię, żbiku, żebyś przy tutejszym dławidudzie zmarniał. Nie nauczy on cię więcej nad to, co sam umie, a sam umie tyle, co i ty. Trzeba iść do szkoły, pójdziesz?