Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/32

Ta strona została uwierzytelniona.

Szedłem ścieżką po za ogrodem, przez łąkę, ku figurze, dumny, jak król, z piersią przepełnioną uczuciem radości. Łąka mi pachniała, promieniało słońce, a wszystko dokoła było takie piękne, takie jasne i uśmiechnięte, że mi łzy szczęścia wyciskało z oczu.
Rozpisałem się nieco obszerniej o tym momencie, gdyż był on jedynym punktem jasnym w mojem życiu szarem i powszedniem.
Milszych wzruszeń, rozkoszniejszych wrażeń nie miałem.
Raz tylko jeden, niby... ale to do rzeczy nie należy.
Przeszło, minęło i przebolane, przecierpiane, zagrzebałem na samem dnie serca.
Niech tam śpi snem wiekuistym — i śpi — ale ów pocałunek, złożony na czole sieroty, pozostał zawsze gwiazdą, która mi do samej śmierci przyświecać będzie.
Jużem cię od tego czasu nie widział, dobrodzieju mój szlachet-