Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Bonifratrów i zbladłeś, jak kreda, ze strachu. No, uspokój się, dalibóg, przy zdrowych zmysłach jestem i nie zjem pana. Kończmy interes i chodźmy na flaki, bom taki głodny, żebym konia z kopytami pożarł. No, drogi panie, po co tu się namyślać? Pewnie się u pana nie przelewa, a miejsce doskonałe. Brać i Bogu dziękować, że chleb daje.
— W każdym razie, ja się bardzo dziwię...
— Czemu?
— Żeby taka panienka... Co jej po tem? Chyba może na medycynę chce iść.
— Ja nie wiem. Chce, to chce, może tak sobie, dla fantazyi.
— Dla fantazyi, toby było szczególne.
— Panie! co pan za gadanie opowiada? Jedynaczka, pięćdziesiąt włók takiej ziemi, że sadź cebulę od skiby do skiby, las, jak drut, łąki nadrzeczne, z których siano