Strona:Klemens Junosza-Z papierów po nieboszczyku czwartym.pdf/77

Ta strona została uwierzytelniona.

— Choćby dla naszego towarzystwa. Nie będzie pan chyba zamykał się w swoim pokoju, jak odludek, ale zechce przyjmować udział w naszych wycieczkach i rozrywkach. Zapewne wiosłuje pan dobrze?
— Bynajmniej. Ze wstydem przyznaję, że i w sztuce nawigacyi biegły nie jestem. Uczyłem się i uczyłem innych wyłącznie na lądzie.
— To będziemy zabierali pana jako balast, to jest, przepraszam — rzekła zarumieniona — źle się wyraziłam, jako towarzysza.
Skłoniłem głowę w milczeniu, nie dając poznać, że porównanie do balastu sprawiło mi niejaką przykrość. Panna indagowała dalej.
— A grywasz pan w wolanta, w krokieta?
— Pojęcia o tem nie mam.
— Więc w cóż pan grywasz?
— W szachy, łaskawa pani, i to, pochlebiam sobie, nieźle;