Żyda widzisz, żyda,
Który spytać cię pragnie, na co się to przyda,
Gdy o mojej przeszłości zechcesz bajki prawić?
Tyś wieszcz, więc masz porywać, nauczać lub bawić,
Nie zaś twoje natchnienie włóczyć po Golgocie,
Gdzie przeszło już przed tobą trubadurów krocie.
Coś wyrzekł?
Nie przerywaj, lecz słuchaj młodzieńcze!
Dopóty ci koroną skroni nie uwieńczę,
Dokąd nie będziesz wpuszczon do wieszczów Walhalli,
A to ci dziad weredyk, to mu prawdę pali!
Dopóki raz nie staniesz na rodzinnej ziemi,
Aby śpiewać o ludziach i zbratać się z niemi; —
Bo ja znam co poezja, bo od lat tysiąca
Dźwięk cudownych melodji moje ucho trąca,
Bo już słyszałem bardów i takich pieśniarzy,
Których słowo potężne jak ogień się żarzy,
Które jak wulkan tryska życiem i miłością
I jak herold postępu biegnie przed ludzkością.
Idź, idź! kochany wieszczu za radą tułacza,
Co taką piękną drogę twej muzie naznacza.
Porzuć widma i mary, poznaj świat i ludzi,
Jak to piękne mrowisko krząta się i trudzi, —
Wyciągnij ku twym braciom przyjacielskie ramię
I jak człowiek przed ludźmi nieś postępu znamię.
Idźcie precz! bo na szatana,
Kałamarzem na was rzucę!
Ja do ziemi się nie wrócę —
Lira moja nieskalana!
Ja duchami tylko żyję,
Ja natchnienie ztamtąd piję,
Bom poeta! bom ja duch!
Bravo! bravo! to mi zuch!
Słuchaj!
Słuchaj!
Nic nie słyszę!
Precz złe duchy! niechaj piszę,
Piszę wolny i swobodny,
Bo nasz ludek wrażeń głodny:
Lubi duchy, lubi mary,
Świat fantazji, piekło, czary.
Precz rozsądku! na nic rada!
O biadaż wam ludzie! biada!
Jeszcze, jeszcze jaskrawiej! niech ta postać blada
Zdumionemu ludowi cuda opowiada.
Dodam trochę krwi spiekłej, wściekłości i piany,
Niech zabrzękną łańcuchy, więzy i kajdany,
Niechaj dłoń przeznaczenia nad wszystkiem się wzniesie,
Niechaj się umysł gubi w mych porównań lesie...
Ahasverus i duchy i wzgórza Golgoty.
Do tego dodam jeszcze błyskawice, grzmoty,
Wyprowadzę na scenę głos z grobowych światów.