Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

przyjemnych kłębków dojść i takiego piwa nawarzyć, które do wypicia miłe nie będzie.
Gdy tej przemowy Symcha dokładnie wyrozumieć nie mógł, wytłómaczył mu ojciec szczegółowo, że ów chłop o różnych interesach dobrze jest poinformowany, i że za jedną sprawę mógłby wytoczyć kilka i ambarasu niepotrzebnego narobić.
— Lepiej przeto będzie kwestyi tej nie poruszać — rzekł w konkluzyi Imć pan Dawid, — a porachowanie się z grubijaninem do stosowniejszego czasu odłożyć.
Przez jakiś czas Symcha na wsi się nie pokazywał, co wszelako na bieg spraw handlowych jego nie wpływało, gdyż dzieciaki, już do papierosów i łakoci różnych przyzwyczajone, obejść się bez nich nie mogły i po kryjomu do ogrodu różne produkty znosiły, byle tylko dostać, co chciały.
W takich drobnych handelkach, zarabiając po trosze na tem, to na owem, rósł młodzieniec w lata i zasoby, a kiedy już siedemnastą wiosnę ukończył, zaczął ojcu mówić, że Trzmiel dla niego za mały i że pragnie na szerszy świat się wydobyć.
Ojciec zapytał:
— Dlaczego?