Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/148

Ta strona została skorygowana.

zerwał się straszny wicher, tak, że drzewa łamał i oknami wstrząsał, ciotka Gitla o mało nie umarła ze strachu — pani Symchowa zaś śmiała się i z wichru i z ciotki.
Innym znów razem, w nocy również, dało się słyszeć przeciągłe gwizdanie i szybki tętent koni. Było już bardzo późno, światło zgaszone, obie kobiety spały.
Pierwsza przebudziła się ciotka, i dzwoniąc zębami ze strachu, zaczęła budzić panią Kaltkuglową.
— Wstawaj! — wołała — wstawaj co żywo! schowajmy się, uciekajmy!...
Pani Ita z największym spokojem zapytała:
— Po co?
— Ależ tu, koło domu, jacyś obcy ludzie chodzą, gwiżdżą...
— Co to ciotce szkodzi, że oni gwiżdżą?... widać im wesoło. Czy ja mogę bronić im gwizdać?
— Ależ to może złodzieje, rozbójnicy... napadną nas, zrabują! — krzyczała przerażona niewiasta.
— Niech ciotka idzie spać i mnie nie przeszkadza.
— Więc ty się nie lękasz?!
— Czego się mam lękać?