Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/159

Ta strona została skorygowana.

dobijać do karczmy. Kołatał pięścią w okna tak, że o mało szybki z ram nie wypadły, i krzyczał na cały głos, żeby otworzono mu prędzej.
— Słyszysz, Symcha? — zapytał Dawid syna.
— Słyszę.
— No, to idźże, wstań i otwórz.
— Niech trochę poczeka, taki cham może poczekać.
— Skąd wiesz, że to cham?
— Bardzo dobrze wiem; wiem, że on z Wólki jest, fornal albo parobek, a może ekonom... i to wiem z pewnością, że sam nie przyjechał, ale z kilkoma ludźmi. Niech ojciec leży i nic się nie odzywa, ja im pójdę otworzyć.
Wstał Symcha z łóżka, ubrał się i wpuścił do izby karczemnej ogromnego mężczyznę z wąsami jak miotły.
— A, pan Onufry! — zawołał, udając zdziwienie — pan Onufry z Wólki. Co pan ekonom tak rano w podróż się wybrał?...
— Niech ją taką podróż! Od północy z dwoma fornalami pędzę bez wytchnienia, w koniach już duchu mało... musiałem tu przystanąć i dać im wytchnąć.