Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/174

Ta strona została skorygowana.

Źle wyglądało — dym, przy ciężkiem powietrzu, wlókł się nad wzgórkiem białemi chmurami; widać go było z każdej strony.
Wulf zamyślił się i rzekł:
— Jest sposób!
— Jaki?
— Na dym jest drugi dym.
— Jak to mamy rozumieć?
— Zamiast dymu małego, który będzie się pokazywał przypadkiem, zrobimy wielki dym, który nikogo nie zadziwi...
— Jak?
— Załóżmy nowy geszeft: smolarnię, albo piec do wypalania węgli. Co myślicie o tem?
— Bardzo dobry sposób, doskonały.
— Niema co mówić — wtrącił Symcha, — to jest dobrze pomyślany interes, bardzo dobrze...
— Mogą być nawet dwa piece, zupełnie jawne... Nie trzeba tracić czasu, tylko brać się co rychlej do rzeczy...
— Mój młodszy brat — rzekł Gansfeder — bardzo jest w takich rzeczach wypraktykowany, on to najlepiej urządzi.
— A w jaki sposób zwieziemy naczynia i wszystko, co potrzeba?...