Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/217

Ta strona została skorygowana.

Goście, nie bardzo tą przemową wzruszeni, przystąpili wprost do rzeczy: zażądali odpowiedzi na pytanie, skąd Symcha sprowadza wódkę do swojej oberży. Zapytanie to dotknęło go w sposób przykry — tak dalece, że się obraził.
— Jakto skąd?... pewnie, że nie ze składu towarów łokciowych lub galanteryjnych, lecz ze składu wódki.
— Czy mógłbyś pan poprzeć to jakimi dowodami?
Symcha nic nie odrzekł, — otworzył szufladę stolika, i wyjąwszy stamtąd paczkę szarych kwitków, złożył je pytającym. Przejrzeli je uważnie i zrobili przytem uwagę, że bardzo mała sprzedaż jest w tym zakładzie.
— Jaka sprzedaż — odrzekł, — takie zyski; oby moje wrogi to wychorowali... Karczemka na uboczu, na wydmie pustej, do wsi daleko. Kto przyjdzie pić?
Panowie przejrzeli bacznie kartki i oddali je właścicielowi.
— Dokąd prowadzi ta dróżka? — zapytał jeden.
— Jaka dróżka?
— Ta na prawo.
— Do lasu prowadzi, do jezior.
— Czy ruch na niej duży bywa?