Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

niosłem i sprzedałem matce tylko osiem jaj. Szkoda mego chodzenia...
— Ja i tego nie miałem. Cały mój zysk dzisiejszy to pół garnca grochu; dałem za to Walkowi od sołtysa trzy papierosy...
— A ile dostałeś od matki za groch?
— Nie sprzedałem... dawała bardzo mało; wolę sprzedać w mieście... będzie jarmark za kilka dni.
Symchę zupełnie sen odbiegł. Leżąc z przymkniętemi oczami, słuchał rozmowy, która coraz bardziej ciekawą mu się wydawała. Wyrozumiał z niej, że ci chłopcy prowadzą operacye na własną rękę, że zamiast pieniędzy płacą papierosami i mają stosunki handlowe z Walkiem, Jankiem, Maćkiem, Wojtkiem, tudzież Marysią, Nastką, Franką, które nie przyjmują za gotowiznę papierosów, lecz cukierki groszowe, igły, kolorowe tasiemki i tym podobne drobiazgi. Dowiedział się, że synowie Imć pana Mendla zaczynali z paroma groszami, a obecnie już mają po kilka rubli w obrocie; że na zbliżający się jarmark mają zamiar nabyć kurcząt, na jesień zaś będą mogli puszczać się nawet na kupno wielkich zwierząt, n. p. na barana lub cielę. Dowiedział się też, że marzeniem owych młodzieńców jest nabyć hurtownie kilka garncy wódki i roznosić ją po wsi,