Po niejakim czasie zielone oczy pani Fladermaus, płonęły zazdrością na widok aksamitnej salopy spoczywającej z majestatyczną powagą na potężnych barkach pani Windbeutel; a pani Blutwurst i pani Speckseite mówiły do siebie:
— Widziała pani, Windbeutlową w nowej salopie?
— Widziałam, kochana pani Blutwurst, ta baba wygląda jak tłomok.
— Powiedz Pani raczej, że jak aksamitny salceson...
— Ha! ha! ha! mój Boże, komu tu świat durzyć, aksamity, no proszę, myślałby kto że jaka hrabina.
— Od serdelków...
Tego samego wieczora, panowie Blutwurst i Speckseite powróciwszy w domowe progi, mieli sceny o aksamitne salopy, a skutkiem tego w najbliższą Niedzielę, małżonki ich wystąpiły w aksamitach.
Tego rodzaju sceny nie mogły wpływać pomyślnie na bilans interesów spekulacyjnych pana Gotlieba, i dla tego nieoszacowany ten mąż zmarłszy w kwiecie wieku pozostawił po sobie tylko pięć tysięcy rubli i córkę.
Pani Windbeutel, otarłszy łzy, zajęła się uregulowaniem swoich interesów, nie traciła nadziei, że jeszcze wyjdzie za mąż, ale postanowiła nieodwołalnie, że już drugi raz za niemca i do tego jeszcze za rzeźnika nie pójdzie.