Strona:Klemens Junosza - Andrzejki.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.

Stanęły nad wodą,
Ozdobne urodą...
Babunia im sama przyświeca,
A Halka się zcicha
Do drugich uśmiecha,
Gdyż ulał się chłopak jak świeca.
.................

II.

W wytwornym salonie wśród świateł i kwiatów
Odbywa się huczna biesiada;
Gospodarz zaprosił pieniężnych magnatów,
Gdyż córka do wzięcia jest blada.
To ona tam właśnie, w tym miękkim fotelu
Wachlarzem twarz chłodzi bieloną,
A ojciec z kimś drugim w wiadomym wam celu
Coś gwarzy i kogoś zwie żoną...
I wkrótce się z ojcem przybliża ten drugi,
Zębami się śmiejąc sztucznemi,
I rejestr dochodów wylicza jej długi,
Swą ręką ją darząc wraz z niemi.
I poco tu wróżyć tej bladej dziewczynie?
Gdy świat jej w marzenia nie wierzy, —
Ten handel ją prędzej czy później nie minie,
A los jej cyframi się zmierzy...
W mężowskim salonie
W jedwabiach utonie,
Dla mody tam zajrzy gdzie bieda,
A gdy córka wzrośnie,
W szesnastej ją wiośnie
Krezusowi bez zębów zaprzeda...
.................