Strona:Klemens Junosza - Bitwa morska na stawie.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

dzia, opowiadając mu o piękności swego ulubionego ogrodu.... Staw ten rozciągał się u stóp pagórka, dotykał obydwoma brzegami łąki, następnie zwężał się coraz bardziéj, a ujęty w wązką szluzę, puszczał z szumem wodę na koła wiecznie turkoczącego młyna.
Nad samym brzegiem stawu rosła wiérzba, u stóp któréj, a właściwiéj powiedziawszy u pnia, przywiązana była krypa dość duża.
W krypie, zamiast ławki, znajdowała się spora wiązka świeżéj pachnącéj koniczyny i dwa wiosła.
Jaś wszedł do łódki i usiadł w niéj, w nadziei, że blizkość wody i chłodny wietrzyk wieczorny odświéżą mu rozmarzoną głowę.

Łódka kołysała się lekko na fali gładkiéj jak szkło, powietrze było ciche, na niebie zaczęły się ukazywać złote gwiazdy, a piękna noc letnia usposabiała do marzeń tak dalece, że Jaś przechylił się, legł w łódce jak długi, westchnął kilka razy i... usnął.
Niebawem z leszczynowego szpaleru wysunął się cień jakiś.
Zbliżył się ostrożnie do łódki, odwiązał sznur, którym była przymocowaną do wierzby — i ująwszy w dłoń długie wiosło — pchnął ją lekko.
Łódka kołysząc się zwolna popłynęła po stawie, pozostawiając za sobą pas drżącéj wody, w którym łamało się światło księżycowe....
W téj saméj chwili, daleko po za ogrodem słychać było, jak jakiś głos świeży i silny nucił:

Oj płynie pacholę po głębi fal,
Oj zginie pacholę, a będzie żal!

. . . . . . . . . . . . . .

Tymczasem we dworku siadano już do kolacyi.
— Wandeczko, a gdzież to pan Jan? pytała pani Piotrowa z najsłodszym uśmiechem.
— Chodziliśmy przed kwadransem po ogrodzie i został w szerokiéj alei...
— Poszlij-żeż po niego, wtrącił grubym basem pan Piotr.
Jakoż niebawem Maciek, pełniący (jak goście przyjeżdżali) obowiązki lokaja, biegał po całym ogrodzie, wołając:
— Proszę jaśnie pana na herbatę!
Niestety! poszukiwania Maćka były daremne; zrobił się wielki alarm w domu — panicz z Jaśkowéj Woli zginął.
Bartek, Maryśka, Kaśka, Zośka, Jagna, czterech fornali, a nawet stara gospodyni pani Jajkowska, kucharz Onufry i kulawy stróż Paweł, rozbiegli się na wszystkie strony szukając zguby.