Strona:Klemens Junosza - Chłopski honor.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

ściele, bo przed majestatem śmierci korzy się każdy...
Ciszę te przerwał chory.
— Synu mój, Wincenty, — rzekł głosem drżącym, — przystąp do mnie; zanim z woli Bożej zamknę oczy na zawsze, chciałbym jeszcze do ciebie przemówić.
Syn dorodny, wysoki mężczyzna w sukmanie, przepasanej rzemieniem, zbliżył się do łóżka i uklęknął.
— Niech cię Bóg błogosławi, mój Wicenty — mówił, czyniąc nad jego głową znak krzyża, niech cię błogosławi na zdrowiu, na żonie twojej, na dzieciach; niech dopomaga pracy twojej i zamiarom uczciwym. Byłeś mi synem dobrym, niech ci to Bóg wynagrodzi! a teraz powstań dziecko moje i usiądź, a posłuchaj:
— Com zarobił, com zapracował — to wszystko kładłem w gospodarstwo: dokupowałem grunt przyległy mojemu, stawiałem budowle, zapomagałem się w inwentarz. Co z łaski Bożej mam, to widzisz i to — zostawiam...
— Komu? — zapytał jeden z obecnych gospodarzy...
— Dzieciom, — odrzekł stary po długim namyśle... Synom moim... obudwom.
W izbie zrobił się szmer, ale Wincenty powstał z ławy i zwracając się do ludzi rzekł.
— Dobrze ojciec czynią i wola ich będzie uszanowana święcie: ani jedna słomka z Piotrowej części nic zginie...
Ludzie głowami kręcić zaczęli, ale stary Wojciech, jakby mu nagle siły przybyło, uniósł się cokolwiek na posłaniu i rzekł:
— Wiadomo wam, moi ludzie, — rzekł do obecnych, — że miałem kilkoro dzieci; nie chowały mi się jednak i maleńkiemi marły; z całej gromadki zostało mi dwóch synów: Piotr i Wincenty. Obu chciałem na dobrych ludzi wychować; choć mi było trudno o grosz, a koszt duży mnie czekał, jednakowoż pracując ciężko, skąpiąc, od ust odejmując sobie, oddałem obu chłopaków do szkół. Zdawało mi się, że, czy w świat pójdą, czy na roli przy ojcu osiądą, zawsze im będzie lepiej, gdy co-nieco chociaż nauki dostaną. Myślałem, że może który do stanu duchownego iść zechce, atoli przynaglenia z mojej strony nie było. Przez cztery klassy przeszli oba, i oto