Wincenty wrócił do domu, zdjął mundur ze srebrnemi guzami, przywdział sukmanę i jął się poczciwej pracy na roli... A Piotr w mieście, okłamywał, że o swoich siłach będzie się promował na pana i wypromował się.... W miasteczku oto osiadł i Kalitkiewiczem się przezwał, bo mu chłopskiego uczciwego nazwiska wstyd było, ojca swego rodzonego znać nie chciał, na matki pochowanie, gdy zmarła nie przyjechał — a i teraz, choć wie pewnie, że ja na śmiertelnej pościeli leżę, nie przyszedł, nie przeprosił, ani się odezwał... wstydzi się ojca... zakrwawił mi serce, moi ludzie, ciężko zakrwawił, ale ja, tu, przy was, mając już niedługo przed sądem Bozkim stanąć... przebaczam mu tę krzywdę moją, i modlę się, aby mu i Bóg przebaczył... Powtórzcie mu to, jak go zobaczycie; niech z ciężarem na sercu nie chodzi...
Dwie ciężkie łzy potoczyły się po pooranej zmarszczkami twarzy starca, i spadły na piersi pokryte grubą koszulą... Z ludzi w izbie będących nikt odezwać się nie śmiał; wszystkim dziwnie było na sercu... wzdychali ciężko...
Trwało przez chwile jakieś milczenie nie przerwane ani słowem, ani szeptem; odkaszlnąć nikt nie śmiał...
Strona:Klemens Junosza - Chłopski honor.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.