Strona:Klemens Junosza - Chłopski honor.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

naprawdę tak jest! Moglibyśmy cię byli pchnąć nożem pod żebra, żebyś nawet nie zipnął, nieboraczku, ale nie chcemy takiej duszy paskudnej brać na swoje sumienie...
— Bo gryzłaby, jak gnida — dodał drugi.
— Bywaj zdrów i śpij spokojnie — dobranoc, Raniutko tędy zwykle straż przejeżdża, to cię podniesie i gębę ci odetka... a nie opowiadaj o nas dużo, bo cię jaka niespodziana zemsta spotkać może.
Zniknęli wśród ciemności, jak złe duchy, a Kalitkiewicz, zmordowany, zziębnięty, pozostał na wilgotnej ziemi, nie mogąc się ruszyć, ani nawet jęku z siebie wydobyć. Szarpał się z początku, szalał, ale postronki silniej jeszcze wpijały mu się w ciało... Potem gorąco mu się zrobiło i zapadł w taki stan, co to niby sen, a nie sen niby śmierć, a nie śmierć, niby coś, co mu się majaczyło, że żyje, ale pamięć o sobie zatracił i zupełnie odrętwiał...