Strona:Klemens Junosza - Czarna Andzia.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.
CZARNA ANDZIA.
(Z opowiadania dziadka Hilarego).
przez Klemensa Junoszę.


Dawne to bardzo dzieje, kiedy dziadzio gwarzył,
Że ten na zimno dmucha, kto się ciepłem sparzył;
Lecz znać, że to przysłowie niekiedy się myli,
Bo poparzeni nieraz, znowuż się parzyli...
Taka to własność ognia... niby zwolna tleje
Drga słabiuchną iskierką... aż gdy wiatr zawieje;
Wtenczas buchnie płomieniem, jasno się zapali,
I zaleją go wodą... lecz słuchajcie dalej...

I.

W Łukowie, kiedy jeszcze uczyli Pijary,
Był w konwikcie z innemi i dziadzio Hilary...
Już mu i wąsik omszył rumiane jagody
I w jasnych modrych oczach błyszczał ogień młody,
Już od czasu do czasu zerknął na dziewczynę,
A tu trza było w szkole studjować łacinę...
Więc też dziadzio w konwikcie w nieustannej pracy,
Wertował co Wirgili pisał i Horacy,
Bowiem z księdzem Melchiorem, co uczył łaciny,
To nie były przelewki, ani żadne kpiny.
Bo był to człek surowy, o zmarszczonem czole,
A z łacińską mądrością i postrach siał w szkole.
W konwikcie ojciec Melchior mieszkał razem z żaki
I nieraz dobrze nawet dał im się we znaki,
Bo dziadzio wspominając owe czasy złote,
Mówił, że kalafaktor częstą miał robotę.
A on że kalafaktor, chłop szeroki w plecach,
Pełnił różne posługi... w zimie palił w piecach,
Ocierał szkolne ławy i w swoim urzędzie
Piastował także pewne rzemienne narzędzie,
Którem rozum młodzieży napędzał do głowy,
Skoro mu to ksiądz Melchior rozkazał surowy.
O! straszny był ksiądz Melchior z tym kalafaktorem,
Bo ten był trybunałem, ów egzekutorem
I za wszystkie młodzieży niesfornej wyskoki,
Ferowali natychmiast doraźne wyroki,
Gdzie sąd i inkwizycję robiono po cichu,
Lecz z należnem respektem kładąc na drelichu.