czykiem. Nic chciał nosić żupanów swojego tatusia, ale sprawiał sobie bardzo ładne garniturki u prawdziwego krawca i na prawdziwy kredyt, o co się tatuś Mendelka bardzo gniewał. Ale Mendelek nie zważał na gniew taty i mówił, że chłopczyk, który nie jest elegancki i nie bawi się z innymi chłopczykami, nie może nigdy prowadzić porządnych interesów.
— Dła czego — mówił Mendełek — ja mam być lichwiarz, tak jak tatuś, kiedy mogę mieć swój własny bank, tylko niech mi tatuś da trochę pieniędzy.
Tatuś bardzo kochał Mendelka, więc dał mu trochę rubli, aby sobie banczek założył. Mendelek najął sklepik, nasypał za okno dużo srebrnych i złotych pieniążków i ogłosił, że sprzedaje różne zabawki procentowe na raty, oraz, że robi inne operacye. Różne dziewczynki i chłopczyki przychodziły do banku Mendelka, a Tatuś cieszył się, że jego synek ma takie duże zdolności; a kiedy tatuś spał, wtedy Mendelek bardzo wesoło bawił się z różnemi kawalerami i panienkami. Jednego dnia, gdy się Tatuś obudził, oddano mu małą karteczką od Mendelka. Tatuś przeczytał i złapał
Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.
126