Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.
132

pełnej walki i burz gwałtownych... tu wspominał dzieje swego serca i wywoływał obraz ukochanej kobiety, która uśmiechała się do niego z poza grobu.
Narzędzia ogrodnicze leżały porzucone w nieładzie, starzec dumał — i snać milsze mu były cienie wspomnień, aniżeli woń świeżych kwiatów, które tak pielęgnować lubił, bo słońce wzbiło się już dość wysoko, a on jeszcze pozostawał w tej samej pozycyi zadumany, milczący.
Od czasu do czasu z piersi jego uleciało westchnienie i pobiegło za temi, których serdecznie ukochał.
Dziadek, był to starzec u zachodu życia stojący.
Piękny to wszakże był zachód.
Z wysokiego czoła spadały mu promienie włosów białych jak srebro, a rysy twarzy, zaostrzone nieco, zachowały jeszcze regularność linij.
Był on w tej dobie życia, w której człowiek zdaje się być tylko gościem na ziemi; połowa jego istności bowiem wstępuje w progi pozaziemskiej krainy.
Może wolałby umrzeć, ale utrzymywały go wspomnienia, groby ukochanych na