Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
134

W rogu podwórka wznosił się budynek, odwiedzany często przez lokatorów kamienicy.
Była tam także i chłodna altana, doskonałe miejsce do wypalenia cygara, lub też do przespania się po dobrym obiedzie.
Dziadek Erazm wegetował często w tej cienistej altanie.
Tu drzemał, a osłabiony mózg jego wytwarzał rozmaite obrazy bez związku. Pamięć działała słabo, minione fakta przedstawiały mu się w osłonie jakiejś mgły. Podobno przypominała mu się kobieta, z którą przeżył lat kilkanaście i z której doczekał się kilkorga dzieci, skłonnych do suchot.
Narzędzia ogrodnicze leżały porozrzucane w nieładzie, nie łatwo bo to już starym kościom schylać się do pracy, osłabione stawy, muskuły, jakby zeschłe, wypowiadają zazwyczaj posłuszeństwo, zresztą trudno przecież żądać, aby szkielet rąbał drzewo, albo też tłukł kamienie.
Widoczne ślady nadużywania tabaki spadały na pożółkły gors jego koszuli i plamiły staroświecką kamizelkę, godny egzem-