Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
135

plarz do przechowania w jakiem muzeum starożytności.
Dziadek był to starzec zgrzybiały.
Ciekawy okaz marazmu!
Czaszka jego świeciła nagością, resztka pozostałych włosów zeschła i pozbawiona pigmentu, w siwych strąkach spadała na kołnierz kapoty.
Zęby wypadły, kości twarzowe uwydatniły się silnie.
Byłby on już dawno umarł i uszczęśliwił swoich spadkobierców — ale podtrzymywały go przy życiu essencyonalne rosoły i stare wino, przepisane przez jednego z lepszych lekarzy.
Obok dziadka kręcił się dzieciak. Dobrze odżywiony i zdrów, przedstawiał rażący kontrast ze starcem.
Była to dziewczyna.
Dziad, patrząc na nią, myślał zapewne o tem, co z niej kiedyś wyrośnie.
Zabawny był widok tych dwóch organizmów, z których jeden znajdował się w dobie rozwoju, drugi wchodził w epokę rozkładu.”

. . . . . . . . . . . . . . . .