Strona:Klemens Junosza - Drobiazgi.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.
27
Z życia chaty wiejskiej.

— Wojtek.
— A co Magda?
— Czy ty śpis?
— A no, juścić śpię, według tego, że tera noc, — a i ty Magda pewno śpis?
— Dyć śpię; jeno się tak pytałam bez ciekawość.





NA PROWINCYI.

— Przychodzę z biletami na mój benefis i mam nadzieję, że szanowny pan, jako znany protektor i mecenas, zechce się przyczynić do poparcia sztuki krajowej, której sztandar wznosimy wysoko.
— Co!? Skoro mają być sztandary, to daj mi pan święty pokój... ja tam nie będę, nie głupim.
— Ależ, panie dobrodzieju!
— Nie, nie, na wszystko mnie złapiecie, ale na sztandar, — nigdy w życiu.