Cóż dziwnego? dałem mu taką dozę opium, po której wół mógłby przespać dwie doby.
Na drugi dzień, tuląc różę do serca, wyjechałem za granicę, pieszcząc w duszy najpiękniejsze nadzieje, wierząc w to, że przyszła madame Jalapeus będzie ozdobą towarzystw i dumą swego małżonka.
I kto wie czy zamiary te nie byłyby uwieńczone pomyślnym skutkiem, gdyby nie to, że powróciwszy do domu na wakacye, ujrzałem Hortensyę, już jako panią Męczyszkapską z Ochwacina, piastującą na kolanach chłopaka krzykliwego, o gębie szerokiej jak talerz.
W poezyi wówczas zaczynał się budzić romantyzm; zapisałem się natychmiast do tej szkoły i zacząłem cierpieć... Znienawidziłem kobiety, aż do chwili w której ożeniłem się z niemką, mająca w wyprawie trzy tuziny szlafmyc i piętnaście tysięcy talarów posagu.
Życie moje popłynęło równo i cicho... bom wyszedł z epoki młodości, a miłość, jak powiedział uczony mandaryn z dzwonkiem, jest to byk z Tybetu... jest to wąż chodzący naprzód ogonem...