— Teologiczne zapewne, przeznaczone do druku, a co w niem będzie, nie wiem, nie uczonym bowiem i w takich sprawach nie biegły. Chwalę Stwórcę mego, jak umiem, i czynię, со mі przełożeni każą, kwestować — kwestuję, rybek nałowię, jak mam czas, to bratu ogrodnikowi pomagam i tak oto z łaski Najwyższego dzionek za dzionkiem biegnie, jak paciorek za paciorkiem w Różańcu, dopóki ostatni się nie zsunie.
— Bardzo mnie to cieszy — rzekł dziadek — że praca nad owem dziełem przez dłuższy czas u nas go zatrzyma. Światły to człowiek, rozmowa z nim prawdziwą przyjemność sprawia.
— O ile domyśleć się mogę — odrzekł brat Serwacy — jeszcze jeden powód go u nas zatrzyma.
— Jaki powód?
— Pan Piotr. On go nie opuści... chyba wrazie śmierci, broń Boże, ale jeśli zdrowie wracać zacznie, to dwaj przyjaciele nie rozłączą się tak prędko. On pana Piotra nawet z doktorem pogodzi.
— Wątpię.
— A ja nie. On jest jedyny do tego. Wielkie zawziętości i waśnie ludzkie on godził, a zna naturę człowieczą na wylot, w duszach, jak w książce, czyta.
— Czy się w klasztorze tej sztuki nauczył?
Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.
112