Przy drugiej ścianie znów była szafka, także mahoniowa, oszklona, którą „serwantką” nazywano. Przez szyby można było widzieć jej wnętrze, samemi kosztownościami napełnione. Były tam tace srebrne i kubki i cukiernice i różne przedmioty, a wszystko ciężkie, masywne, wewnątrz złocone.
Zdawało mi się wówczas, że nawet zaklęte skarby z bajek co do bogactwa równać się z tą „serwantką” nie mogą.
I fortepian był w tym pokoju, długi, wązki, na cienkich nóżkach, z pozłacaną lirą pod spodem...
Grywała na nim niekiedy panna Antonina różne melodye smętne i arye sentymentalne, w przyciszonym, niekiedy ledwie dosłyszanym tonie.
Nad fortepianem portret wisiał w ramach czarnych...
Ten doskonale pamiętam.
Figurował on nieraz w moich snach dziecinnych — bałem się go...
Mężczyznę wyobrażał marsowatego, groźnego, z brwiami wyrazistemi, wąsami zakręconemi do góry...
W sąsiednim pokoju rzadko bywałem, gdyż był to pokój samej pani właścicielki dworku — pomnę jednak, że stało tam łóżko, toaleta ogromna, szaf parę
Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
8