Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
34

— Zapewne... zapewne.
— Słyszałem też, że kobiety za nim szalały, ot, może właśnie w tem przyczyna. Zawód w miłości! Jeżeli tak, to trzeba przyznać, że pani rotmistrzowa dobrodziejka długo krzywdy swoje pamięta, skoro gniew aż poza grób rozciąga. Bywają i takie, bywają; białogłowy, jak powiada pewien mędrzec starożytny, są zawzięte i nieubłagane w pewnych razach.
— Mogę pana zapewnić, że nie odgadłeś racyi właściwej.
— A więc niech mi ją doktór wyjaśni. Rotmistrz, o ile wiem, zginął od kuli w czasie wojny, ale nie na wojnie i podobno, bo i o tem coś mi się dało słyszeć, syna po sobie zostawił. Musi to już być dorosły człowiek, co się z nim dzieje?
— Za dużo pan dobrodziej chcesz odrazu wiedzieć — odrzekł Głowacki — są to rzeczy przykre i lepiej ich nie poruszać. Dowiesz się pan kiedyś, może odemnie, a może od samej rotmistrzowej, która pana bardzo polubiła i w pańskiem towarzystwie znajduje wielką przyjemność. Odwiedzaj ją pan jak najczęściej i ona i pan żyliście w świecie, pamiętacie dużo, macie o czem mówić. Gawędźcie więc, grywajcie w maryasza, ale o jej przeszłości, o portrecie, co w salce wisi, nie wspominaj, panie Marcinie, bo zrobisz jej wielką przykrość.