i dowie się, gdzie, kiedy i jak w którym kościele dzwonią.
— A mówiliście, Kajetanie, że jak na wojnie armaty zaczną huczeć, to w obydwóch uszach dzwoni.
— Bo insza rzecz armata, insza wojna, a insza żyd. Żeby tak Szmulowi nad uchem huknęli, toby ze strachu w ziemię wrósł po kolana, albo i po brzuch; czy to panicz nie słyszał jak śpiewają:
„Grzmią okrutnie harmaty“.
Juści niema co mówić, grzmią, niech ręka Boska broni.
— A Kajetan nie bał się?
— Com się miał bać? Z początku trochę mi po plecach mróz chodził, ale później tak się człowiek przyzwyczaił, że mógłby i spać w tym huku. No, paniczu, kładę siekierę i idę powiedzieć Szmulowi bon jour. Niech psia kość zna Kajetana!
— Cóż wam tak pilno, ot, mówcie lepiej o wojnach, ja bardzo lubię słuchać.
— O! ja wiem, takie małe to i ciekawe. Oj paniczu, co się widziało, co się świata przewędrowało, to już i spamiętać trudno. Bywało z nieboszczykiem panem rotmistrzem...