Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.
57

Brat Serwacy do egzorcyzmu gotowy, a przecież sam pan tego żądałeś.
— Ja dysputowałem o kwestyi, a on mi z postronkiem wyjeżdża!
— Czem chata bogata... tem rada.
— Dziękuję, bardzo dziękuję... nie jestem usposobiony do konceptów.
— Dobry żart tynfa wart! — rzekł dziadek.
— Obrazić nie chciałem — odezwał się pokornie brat Serwacy — wywołany byłem, lecz nie wywołujący, a jeżeli pan dobrodziej do serca to bierze, z największą pokorą przeprosić jestem gotów.
— Niepotrzebnie panowie wszczynacie takie dyskusye — rzekła pani rotmistrzowa — po co to? Jestem przekonana, że pan aptekarz w głębi serca ma takie zasady, jak my wszyscy, a mówi inaczej, ot, tak tylko, byle się przekomarzać.
— Zkąd pani może wiedzieć, co się w głębi mego serca mieści?
— Stara już jestem, panie, dużo ludzi znałam i ztąd też mam niejakie doświadczenie. Znałam takich, którzy wszystkiemu przeczyli, wszystko podawali w wątpliwość. Nieraz aż mrowie przechodziło po mnie, gdym słuchała tego, co mówili. W duszy mieli zwątpienie, na ustach szyderstwo, a jednak z czasem, gdy przeszli szkołę nieszczęść, gdy los ich