Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
85

a wewnątrz wyzłacana grubo. Napełnił ją tabaką francuską, zaprawną różnemi wonnościami.
I mnie również kazał się ubrać paradnie.
— A pamiętaj — mówił — pilnuj się, zachowuj grzecznie, cicho, nie odzywaj się wcale, chyba jeżeli będziesz zapytany. Ubrania nie poplam, wstydu mi nie zrób, bo będzie źle, pamiętaj.
Przyrzekłem, że nie zapomnę przestróg, i ubrałem się co prędzej. Paliła mnie ciekawość, jak wygląda ksiądz, co w Rzymie niedawno był. Wyobrażałem sobie, że ujrzę dygnitarza w fioletach, z krzyżem złotym, w piusce.
We dworku zastaliśmy dużo osób. Panowie wszyscy postrojeni byli mniej więcej tak samo, jak dziadek, jeden tylko burmistrz przybył w mundurze z kołnierzem czerwonym i ze szpadą. Proboszcz, słuszny i okazały mężczyzna, kanonik, wystąpił w rewerendzie atłasowej z łańcuchem na piersiach, z ogromnym pierścieniem na palcu.
Pani rotmistrzowa ubrana była w jedwabie, panna Antonina w sukni kosztownej, jasno-popielatej, panie z miasta, jak na Wielkanoc, a wśród nich zawsze najpiękniejsza i najurodziwsza panna Felicya w niebieskiej sukni, jak w obłoku.
Nawet stara kucharka na ten dzień przywdziała czepiec niepomiernie wysoki, ukrochmalony strasznie