— Niech cię Bóg błogosławi. Ucz się i pracuj!
— Sierota po moim synu — dorzucił dziadek.
— Niema sierot, panie — rzekł łagodnie — bo nad wszystkimi czuwa Bóg Ojciec Przedwieczny.
Dziadek trochę się zmieszał, a zakonnik odezwał się do mnie:
— Słyszałeś, chłopczyku, com powiedział?
— Słyszałem.
— Zawsze o tem pamiętaj, a sił i starań dokładaj, żebyś na łaskę Ojca sierot zasłużył. Strzeż się złego jak ognia, a Bóg cię nie opuści.
Pogłaskał mnie jeszcze raz po głowie i do starszych się zwrócił. Pani rotmistrzowa, ujrzawszy go, koniecznie usiłowała powstać na powitanie, zbliżył się do niej szybkim ruchem i rzekł:
— A dobrodziejko! co znów... niechże się pani nie rusza.
Przywitali się, jak dawni znajomi.
— Jakże — pytał — ze zdrowiem?
— Trzyma mnie Pan Bóg przy życiu — odrzekła — pomimo lat starych i cierpień. Wola Jego, choć nieraz pragnęłabym już odpocząć. Fizyczne moje dolegliwości łagodzi kochany nasz doktór, a moralne modlitwa.
— Tak, pani, wiara daje siłę, wiarę mieć potrzeba...
Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.
88