nien, żem panią pokochał, że zazdroszczę Sewerynkowi jego szczęścia. Czemuż pani nie jest moją siostrą? Ach, jakby to było dobrze! Bo, widzi pani, u nas w domu bardzo smutno. Dziadzio rzadko kiedy w dobrym humorze; odezwać się niema do kogo. Gdyby pani była moją siostrą, toby mnie pani uczyła, a jabym zawsze pani trzymał bawełnę do zwijania, czytywał książki, chodzilibyśmy na spacer. Byłoby mi dobrze na świecie... i gdybym pani powiedział, że panią kocham, toby się pani nie wyśmiewała tak, jak dziś, bo brat powinien siostrę kochać, a siostra brata także.
Widocznie te proste słowa wzruszyły ją, bo przyciągnęła mnie do siebie, pocałowała w czoło i rzekła:
— Dobrze! od tej chwili jestem twoją siostrą, mój sierotko, i wiedz, że cię bardzo kocham.
Nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy, nie mogłem powstrzymać łez radości.
— Uspokójże się — rzekła — proszę cię! Dziwny z ciebie dzieciak, ty chyba chory jesteś, że najmniejsza rzecz do łez cię pobudza. Wybiegnij przed dom lub do ogrodu, pochodź... Ja o twojem usposobieniu ojcu powiem, niech cię leczy.
— Alboż ja jestem chory?
Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
91