— Bajki to... nie frasujcie się o mnie, ani o sierotę.
W taki sposób Piotr został opiekunem Jaśka.
Dziwili się ludzie, że tej opieki się podjął, i nie mogli zrozumieć, w jaki sposób się z niej wywiążę! Ale Piotr wiedział, co robi. Postanowienie co do zajęcia się losem dziecka powziął w tej samej chwili, kiedy konająca matka wychudłemi rękami uczepiła się jego rąk i szeptała błagalnie: „Jaś, dziecko moje, ratujcie!...”
Zaraz na drugi dzień po pogrzebie nieznajomej, poszedł Piotr do miasta i nakupił różnych różności, aż się żydówka dziwiła, na co mu mogły być takie rzeczy potrzebne. Chusteczkę czerwoną kobiecą na głowę, pierwszej mody, paciorków niebieskich coś pięć sznurków i lusterko małe, ale bardzo foremne, w blaszanej oprawie, takie, co się składa i ma z drutu zawiaski. Prócz tego obwarzanków coś dziesięć.
Wróciwszy do wsi, zaraz zaczął Janowej okrutnie basować, a Magdzie przypodchlebiać, dzieciom zaś dał po obwarzanku. Potem wyciągnął flaszkę z kieszeni, przypił do Jana, poczęstował Janowę i Magdzie dał kieliszek. Dziewka wstydziła się okrutnie, ale uproszona, odwróciła się do ściany i wypiła.
Janowej chusteczka bardzo się udała. Magda niezmiernie ucieszyła się z lusterka, a bardziej jeszcze z paciorków, że były niebieskie. Miała ona włosy, jak konopie, właśnie więc niebieskie jej pasowało.
Strona:Klemens Junosza - Dziadowski wychowanek.djvu/14
Ta strona została skorygowana.