Strona:Klemens Junosza - Dziadowski wychowanek.djvu/16

Ta strona została skorygowana.


II.

Na drugą zimę w zapusty Magda poszła za mąż i bardzo dobrze poszła, za Mikołaja Skrzypka, gospodarskiego syna, jedynaka — a że jej się samej zrazu w nowej chałupie przykrzyło, wzięła więc Jaśka do siebie. Chłopak już wtedy chodził dobrze i mówił; z psem Burkiem, z kogutem już wojował, i jak wziął kawałek chleba do ręki, to sobie wydrzeć nie dał. Rozumiał już, że co mu dali, to jego, i że chleb jest do jedzenia, ale nie dla psa, ani dla koguta...
Ani się ludzie obejrzeli, jak kilka lat zbiegło od czasu, gdy Piotr wziął Jaśka do siebie. Dzieciak był już spory, właśnie w sam raz do gęsi, a nawet od biedy i z gadzinąby sobie poradził.
Wtenczas opiekunów dla niego znalazło się dużo. Każdy chciał takiego sierotę wziąć, bo już pożytek z niego mógł być. Piotr powiedział:
— Zasię! Wtedy, jak malutki był, nie chcieliście go znać, teraz ja go nie dam. Wziąłem dzieciaka od maleńkości i on jest mój.
— I co wam, Piotrze, po tem? — pytali. — Sami dachu nad głową nie macie.
— Niech was głowa o to nie boli. Dach nad nami wszystkimi rozpostarł Bóg Wszechmogący, ja was o dach nie proszę.
— Ale co wam po chłopcu?
— To, co i wam wszystkim. Ja nie pytam, co wam po dzieciach.