— A dlaczego mysz nie jest nietoperzem?
— Bo nie ma skrzydeł.
— Cielę też niema skrzydeł, a nazywa się tylko albo jałoszka, albo byczek...
— Ty sam cielę jesteś. Powiadam ci, że mysz, to jest mysz, a nietoperz, to także jakoby mysz, tylko że ze skrzydłami. Mysz jada ziarno, słoninę, chleb, a nietoperz lata po nocy i łapie różne muszki, ćmy i żywi się niemi. Naumyślnie złapię kiedy nietoperza, to zobaczysz.
— Ja się boję takiego zwierzęcia...
— Nie bój się. Ja sam go sobie położę na głowie i zobaczysz, że mi się we włosy nie wkręci.
Chłopak się zamyślił, a po chwili znowu na Piotra podniósł swoje wielkie, czarne oczy — bo śliczne oczy miał ten dzieciak — i rzekł:
— Dziadziu, a skąd się biorą muchy?
— Rozmaicie. Przylatują z lasu, albo za bydłem lecą.
— A skąd się wzięły w lesie?
— Były tam.
— A gdzie były pierwej, niż w lesie?
— Wcale nie były.
— Ale ja pytam, dziadziu, gdzie muchy były wtenczas, kiedy ich jeszcze nie było?
— Bardzo ciekawy jesteś, mój Jasiu, trzeba cię będzie uczyć...
— A na co uczyć?
— Na to, żebyś nie był głupi.
— Dziadzio to się też uczyli, jak byli głupie?
Strona:Klemens Junosza - Dziadowski wychowanek.djvu/19
Ta strona została skorygowana.