Strona:Klemens Junosza - Dziadowski wychowanek.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

— O, co wam tak spieszno? — przemówiła Magda, — zostańcie i chłopiec niech zostanie. Zaraz będzie wieczerza, pożywicie się trochę.
Zostawał więc Piotr i Jasiek zostawał; starsi gwarzyli, a dzieciak słuchał, a wszystko, co usłyszał, brał na uwagę i pamiętał.
Co raz w tę małą głowinę wpadło, to już pozostało w niej na zawsze.
Uczył się Jasiek trochę od Piotra, a trochę od Magdy. Od Piotra czytania, pisania, ziół poznawania, od Magdy bajek rozmaitych. Bawić się z dziećmi nie lubił, mówił mało, nieśmiały był, a jak się odezwał, to tak jakoś dziwnie, jak nie dzieciak — i przez to właśnie we wsi głupim Jaśkiem go przezwali...





III.

Minęło znów lat parę.
Zaczynały się sianokosy, a dobre, bo pogoda sprzyjała. Kosiarze posuwali się po łąkach, a za każdym ciągnął się długi pas świeżo ściętej pachnącej trawy. Niekiedy przystawali, ostrzyli błyszczące kosy i znów cięli, aż do samego wieczora, do zachodu słońca.
Dziewczęta grabiły, śmiejąc się i chichocząc, jak to zawsze u nich we zwyczaju — coraz to która zaśpiewała piosnkę i jakoś wesoło było wszystkim,