Strona:Klemens Junosza - Dziadowski wychowanek.djvu/39

Ta strona została skorygowana.

naukę. Po żniwach zaś starowina, wziąwszy kij w rękę i kobiałkę przez plecy, pożegnał się ze swym wychowankiem, polecił go raz jeszcze opiece pana organisty i wyruszył w świat.
Po co? Nikt o tem nie wiedział, prócz księdza proboszcza, z którym Piotr pewnego wieczoru miał długą, tajemną rozmowę.
Jaś pozostał u organisty, ucząc się służby Bożej, śpiewu, gry na organach, pomagając staremu Wojciechowi porządkować w zakrystji, sprzątać w kościele.
A było w kościele zalesińskim ołtarzy pięć: wielki jeden i cztery boczne. Wszystko odmalowane, odzłocone widać niedawno, bo wyglądały, jak nowe, chociaż tyle lat, co i kościół, liczyły.
Wielki ołtarz najwspanialej wyglądał; miał sześć filarów białych. Z lewej strony, w bocznej nawie, stała chrzcielnica z blachy miedzianej, bardzo misternym sposobem wykuta. Kwiaty na niej były dziwne, i głowy zwierząt osobliwych, jakich nigdy nikt na świecie nie widział, a cała miała kształt wielkiego kielicha, takiego, co, na posadzce stojąc, brzegiem rosłemu chłopu do piersi dostawał.
Nad chrzcielnicą była pokrywa także miedziana i misternym sposobem wykuta, również w liście i głowy zwierzęce ozdobna, a na wierzchu jej była figura Świętego Jana Chrzciciela, który w skórce wielbłądziej chadzał i drogi Pańskie prostował, a zapowiadał przyjście Tego, Któremu, jak mówił, niegodzien był rzemienia u obuwia rozwiązać!...