Strona:Klemens Junosza - Dziadowski wychowanek.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

— Ej! Piotrze, — zawołał Jan, — warto wam się tak męczyć dla marnego sznurka? — chlasnąć cygankiem i już!
To rzekłszy, odczepił od pasa kozik na długim, cienkim rzemyku i Piotrowi go podał.
Piotr rozciął sznurek, sięgnął aż na samo dno torby i wydobył z niej nieduży, ale śliczności obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej, w złoconych ramach, taki wspaniały, że aż jasności biły od niego.
— Oto, — rzekł stary, — to gościniec dla was, kochany Janie, i dla was Janowo. Miałem u was w chałupie przez tyle lat przytułek, i Jaś sierota pod waszym dachem się chował, przyjmijcie więc odemnie ten obrazek poświęcany i ze świętego miejsca pochodzący, i niech on zawsze będzie przed oczami waszemi!
Stępniak na obraz patrzył, wąsami ruszał, znać było, że się wzruszył.
— Bóg zapłać, kochany Piotrze! — szepnął — Bóg zapłać! — A Janowa całkiem się rozkwiliła i krzyknęła na chłopaka:
— A szukaj-że duchem gwoździa! a wbijże go duchem w ścianę, aby mocno: jakże można, aby taki zacny obraz leżał na stole, koło misek! Oj Piotrze, Piotrze! żebyście mi byli korali bicz przywieźli, to nie byłabym wam tak wdzięczna, jako za ten obraz święty... Będę przed nim co sobota światło świeciła i modliła się za was.
Piotr nic nie odrzekł i wydobył drugi obrazek, taki sam, tylko trochę mniejszy, ale też wspaniały.
— To dla ciebie, młoda gosposiu, — rzekł do