— A ty możeś nie słuchał, nie wytrzeszczałeś to ślepiów, że ci mało z głowy nie wylazły? Widzicie go, komu będzie przymawiał, a sam bardziej ciekawy, niż trzy baby.
— Nie przekomarzajcie się, — rzekł Piotr, — jest ciekawość i ciekawość, a jedna drugiej nie równa. Ciekawość do słuchania o świętych miejscach nie grzech jest, ale owszem zasługa u Boga. Pojedziecie kiedy, to sami przekonacie się dowodnie, jako jest czego być ciekawym... Ale teraz późno już, dobranoc wam, Janowo, i wam Janie, i całej kompanji — a my z Jasiem po dawnemu do stodółki i prześpimy się na słomie.
— Pójdę i ja z wami — rzekł Jan.
— Ano to chodźcie, raźniej będzie w kupie.
Wkrótce usnęli wszyscy snem mocnym i spali, dopóki ich jasne wiosenne słońce nie przebudziło. Najdłużej spał Piotr, bo długa droga, a bardziej jeszcze niewygody w drodze, zmęczyły go mocno. Nie bajki to w takich latach wędrówki długie podejmować, tymbardziej apostolskim obyczajem — piechotą.
Gdy się dziadowina obudził, już w stodole nikogo nie było. Obejrzał się, jakby zbierając myśli i przypominając sobie, gdzie jest.