Strona:Klemens Junosza - Dziadowski wychowanek.djvu/8

Ta strona została skorygowana.

Przezroczysta jej wstęga toczy się po piasku żółtym, po żwirku, po kamykach różnobarwnych. Rozciągnęła się po za wioską, po za chałupami, za kościołem, okrążyła cmentarz i dalej płynie przez łąki. Gdzieniegdzie przy brzegach jej tatarak rośnie, sitowie, niezapominajek moc. Nad brzegami tu i ówdzie rozsiadły się wierzby i spuszczają złotawe gałązki ku wodzie.
Przychodzą do tej rzeczki kobiety i dziewczęta ze wsi z bielizną do prania i, uderzając kijankami, opowiadają sobie nawzajem najświeższe nowiny dnia; przychodzą chłopcy o wiośnie, aby fujarki z wierzbiny robić, w którym to kunszcie głupi Janek celuje; przychodzi niekiedy stary Piotr, zawołany rybak, i łowi drobne rybki na wędkę.
Znają dobrze we wsi głupiego Jaśka, znają też i starego Piotra, bo ktoby ich nie znał! Dziwni oba i nie tacy, jak wszyscy ludzie we wsi — odmienni. Piotr wie o różnych różnościach, a choć do rozmowy nie skory, przecież czasem co nieco można z niego wyciągnąć. Odezwie się, a zawsze tak, że do myślenia da, że człowiek musi dobrze głowy nałamać. Jasiek znów także dziki, a od ludzi stroniący, niekiedy się odezwie niby ni w pięć, ni w dziewięć, najczęściej ludziom do śmiechu, ale później zawsze się pokaże, że nie było wcale z czego się śmiać i że Jasiek, choć głupi, prawdę powiedział.
Piotr nie z Zalesia rodem był, a nawet niewiadomo skąd przybył tu przed laty.