Strona:Klemens Junosza - Filantropka.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

jasno, która nie rozpływa się w eterycznych obłokach zaćmionych chmurami nieświadomości, ale jest wyraźna... tak wyraźna jak kolory tęczy na storublowym papierku[1]...... Dajcie mi przedmiot do tej miłości, dajcie mi przedmiot jej godzien, a dam wam pół królestwa... czyli połowę mej kamienicy...
Poetyzuję, ale nie przesadzam. Czyż kobieta nie może kochać w sześćdziesiątej wiośnie życia? Sześćdziesiąt wiosen, to sześćdziesiąt księżyców śrebrzystych, szmer sześćdziesięciu zamrażanych i odmrażanych strumyków, grzechot sześćdziesięciu pokoleń żab, śpiew sześćdziesięciu familji słowiczych... do licha, to i miłość podniesiona do sześćdziesiątej potęgi... to szalenie silne uczucie...

II.

Czytano w Kurjerze następujący artykuł:
„Znana z dobroczynnych uczynków pani Piotrowa z Grdulskich pomiędzy licznie zebranemi gośćmi w uroczystym dniu imienin zebrała składkę około 150 rubli wynoszącą, i posłała takową do naszej redakcji dla rozdzielenia pomiędzy wstydzących się żebrać!“
Wprawdzie „Kurjer“ przemilczał o tem, że sama szanowna solenizantka nie złożyła złamanego szeląga do owej składki, ale cześć inicyatywy do niej należała... Była ogłoszoną w Kurjerze... była bohaterką chwili...

Podobało się to poczciwej staruszce, bo bądź co bądź sława jest rzecz ponętna dla wszystkich bez wy-

  1. Który autor raz w życiu tylko widział... na wystawie bankierskiej.
    P. A.