Strona:Klemens Junosza - Filantropka.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

jątku, każdy jej pragnie, począwszy od roznosiciela Gazety Handlowej, aż do autora pięcioaktowej tragedji w dwunastu odsłonach ze strzałami pod tytułem Bombardo Bombardini... Dlaczegóżby serce wdowie miało być obojętne na jej powaby?
Ale obok tej żądzy szlachetnej, w romantycznej duszy pani Piotrowej, tkwiła jeszcze jedna namiętność... lubiła pasjami gotówkę, nie chciała się z nią rozłączać, a cnota oszczędności zrosła się nierozdzielnie z jej naturą.
Lubiła miły pieniądz, bo i któż go nie lubi, gdy zań mieć może ziemię, wodę, ogień i powietrze i wszystko co z tego świata jest... a nawet ludzie pieniężni i na tamten świat z większą ostentacją, aniżeli chudo pachołkowie wjeżdżają...
Dlatego też filantropijne czyny pani Piotrowej nacechowane były tą wysoką cnotą, która jest królową wszystkich innych cnót, i szanowna dama umiała tak prowadzić interesa ubogich, że gdy z kieszeni bliźnich szły ruble, ona składała na srebrej tacy miłosierdzia... tylko wytartą, miedzianą wdowią kopiejkę. . . . . . .
Takim sposobem nie ponosząc znacznych wydatków, zasłynęła szeroko jako dobrodziejka ludzkości, a nazwisko nieboszczyka pana Piotra, z dodatkiem nèe Grdulska, figurowało na protokułach posiedzień przeróżnych bractw, zgromadzeń, stowarzyszeń i konfraterni...
W Salonie pani Piotrowej odbywały się tak zwane sesje filantropijne, a raczej gospodyni domu chodziło głównie o to, aby na tych zebraniach było więcej głosów męzkich, niż żeńskich, więcej młodych, aniżeli starych.
Chodziło jej oto dlatego, że w sercu jej pod po-