— To ma znaczyć, że część nocy przepędził u was, a część gdzieindziej?
— Nie, on wszystkie części nocy przespał u nas; od wieczora do północka, od północka do świtu, i od świtu do białego dnia też...
— Jakto u nas, co mam przez to rozumieć?
— Niech prześwietny sąd rozumie, że teraz są ciężkie czasy... człowiek szuka dochodu... bo dochód wcale nie chce szukać człowieka... Chwalić Boga, mam swoją stancyę, ale nie jestem wielki pan, ani hrabia, żebym sam ze swoją familią w całej stancyi mieszkał... więc odnajmuję dwa kąty; jeden trzyma Wigdor Katz, drugi Nehemia Rosendorf, bardzo porządni kupcy, po czterdzieści groszy tygodniowo za komorne mi płacą. Oni też widzieli, jako Mateusz przyszedł z wieczora, jako był trochę słaby na plecy i przez to chciał się wygodnie wyleżeć dla odetchnienia i wypoczynku... Ja mu tego nie broniłem, położył się na ziemi i spał...
— Któż to widział?
— Kto? Wszyscy... Wigdor Katz, Nehemia Rosendorf, oni też spali, każdy na swojem łóżku, a prócz tego byli u nas parę kilku uczciwych żydków: Mendel Kobiałka, Chaim Szymszel Rotfisz, Berek Lejb Kocker, Uszer Dreidełszpil, Chuna Kiwa Kaprawy, Mojsie-Laibele
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/103
Ta strona została skorygowana.