wszedł i wygłosił wyrok, uwalniający Mateusza Sikorę dla braku dowodów.
Barnaba za głowę się złapał, Koguciński uśmiechał się pod wąsem.
Mateusz skłonił się sędziemu aż do ziemi i wyszedł wraz z Abramem. Udali się ku karczmie.
— No, widzicie Mateuszu, — mówił Abram, — że nie było czego się bać... jesteście czysty jak szkło...
— Ten ekonom psia wiara...
— Macie racyę, to paskudny człowiek... Możnaby jemu stołka przystawić, ale on przydatny jest innym żydkom...
— Ja się z nim sam rozprawię, abym go tylko gdzie na osobności spotkał...
— Nie radzę wam... Każdy powinien się swoim fachem trudnić... i wy nie polujcie na awanturę i na nową sprawę, tylko na zająca. Ja bardzo potrzebuję dwa zające... obiecałem...
— Na kiedy?
— Na niedzielę; rachowałem na was, Mateuszu, że mi wygodzicie...
— Dlaczego nie? Wygodzę; będą dwa zające... przyniosę w sobotę wieczorem, zaraz po waszym szabasie... ale słuchajcie-no, żeby
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/108
Ta strona została skorygowana.