lasu, do trzeciego, do dziesiątego — i już po własności. Abram ma przecież w miasteczku połowę domu własnego; na tym domu jest dach, a na dachu siadają bardzo często wróble i wrony. Czy Abram może powiedzieć, że to jego wrony? — Wcale nie — Abram taki głupi nie jest, bo wrona mogłaby frunąć i zażartować z jego twierdzenia. Tak samo i zając — dopóki żyje, jest niczyj... co najwyżej, należy do swojej żony, jeżeli ją ma; człowieka-właściciela znajduje dopiero po śmierci, chociaż go szuka za życia. Mateusz postawi wnyki, zając się w nie złapie, Mateusz go schowa do torby — wtenczas zając jest własnością Mateusza. Potem przychodzi Abram, kupuje zająca za swoje pół rubla własne, chowa go w swój własny worek i jest właścicielem zająca — ale na krótko, bo zaraz sprzedaje go za 60 kopiejek — i po kilku dniach kupuje z niego skórkę za małe pieniądze.
Abram jest mały kupiec, nabywa skórki pojedynczo, dla takiego, co zbiera ich pełne wozy, — a ten znów dla takiego, co puszcza w świat całe wagony skórek.
Interes skórkowy — to zegarek. Małe kapcany i łapserdaki — to małe kółka w nim; one chodzą z głośnym gangiem, z brzękiem, obracają się jak waryaty, szybko, żywo, ciągle, oprócz szabasu. Większe łapserdaki — to większe kółka, mają poważniejszy obrót, nie są tak ruchliwe;
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/11
Ta strona została skorygowana.